Wydawca treści
8.07.2018 - Nie porywajmy podlotków
8.07.2018 - Nie porywajmy podlotków
„Małe, bezbronne, nieporadne, samotne” tak określiło moje dziecko znalezionego w lesie podlotka. I rzeczywiście patrząc na to maleństwo i ja miałam ogromną ochotę się nim zaopiekować. Wiem jednak, że nie przyniosłoby to nic dobrego. Zabierając pisklę do domu wyrządzilibyśmy mu większą krzywdę.
PODLOTY – ptaki, które nie osiągnęły pełnej samodzielności, ale nie przebywają już w gnieździe.
Jeśli spacerując lasem znajdziemy ptaszka, który ma niewiele piór, krótki ogonek i żółte „zajady” to właśnie mamy do czynienia z podlotem. Ich nieporadność sprawia, że wyglądają na osobniki wymagające pomocy. I właściwie jest to prawda. Żółtodzioby uczą się samodzielności i rzeczywiście potrzebują jeszcze dużo wsparcia, ale nie ludzkiego tylko swoich rodziców. Możemy być pewni, że dorosłe osobniki znajdują się gdzieś w pobliżu. Pod ich czujnym okiem młode uczą się zdobywać pokarm, rozpoznawać sytuacje niebezpieczne oraz ich unikać. Człowiek nie jest w stanie przekazać im tego wszystkiego, dlatego „nie porywajmy podlotków”. Wyrządzamy im w ten sposób dużą krzywdę. Nie uda im się wrócić do życia w naturze.
W toku ewolucji ptaki nauczyły się, że więcej młodych przeżyje, jeśli opuszczą gniazdo przed osiągnięciem pełnej samodzielności. Wbrew pozorom gniazdo to niebezpieczne miejsce. Drapieżnik z łatwością może je zlokalizować. Z zaatakowanego legowiska nie przetrwałoby żadne piskle. Mają zdecydowanie większe szanse w rozproszeniu.
Podlot nie wykazujący wyraźnych objawów choroby powinien być pozostawiony w spokoju.
Gdy maluch znajduje się w niebezpiecznym miejscu, można przenieść go gdzieś w zarośla. Pod specjalistyczną opiekę należy zabrać jedynie ptaki ranne lub nieopierzone pisklęta.